czwartek, 5 kwietnia 2012

Luba,Zet,Koper - psy ze Schroniska w Opolu







Dziś napiszę o kolejnych lokatorach Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt
w Opolu.
                    
Niestety przepisy w sprawie zwierząt mamy mocno niedopracowane, bo jak się za
coś wezmą panie i panowie politycy to z góry wiadomym jest, że będzie to złe.
Tak jest i z Ustawą o ochronie zwierząt, która w swym pierwotnym stanie została
stworzona przez fachowców, ale politycy musieli ją popsuć. Dlatego w schroniskach,
azylach czy przytuliskach nadal będzie dużo zwierzaków skrzywdzonych przez ludzi.
Luba, Zeta i Koper to przykłady niefrasobliwości, by nie napisać głupoty, ludzi.
Luba – suczka ma pół roku. Została znaleziona na ul. Luboszyckiej w Opolu 19 lutego.
Widać że była psem domowym. Jest wylękniona, do innych psów zgodliwa, dla ludzi
przyjazna.
Jako ciekawostkę obrazującą głupotę i bezduszność ludzi można uznać następujący fakt:
na drugi dzień po przywiezieniu suki do Schroniska, zjawił się młody mężczyzna i niby
oglądał psy. Luba zaczęła się do niego łasić i zachowywać, jakby go dobrze znała. Był
to więc najprawdopodobniej jej właściciel, który jednak stanowczo zaprzeczył, że zna
psa.
Zeta – to 5-letni pies. Był w adopcji, ale został porzucony. Właścicielka, mimo posiada-
nej przez Schronisko dokumentów rejestracyjnych, wyparła się, iż wzięła psa do adopcji.
To kolejny przykład głupoty ludzi i złych przepisów, które nie pozwalają ukarać takich
ludzi, jak opisana pani. A wystarczyłoby, aby istniał przepis, że za właściciela zwierzaka
uznaje się ostatnią osobę, na która zarejestrowane jest zwierzę; kolejny przepis przewidywał-
by wysokie kary finansowe za porzucenie zwierzaka. I to by załatwiło przynajmniej takie
sprawy, a Schroniska miałyby więcej pieniędzy.
Dodam, że Zeta to zgodliwy pies, przebywający w domowych warunkach, zgodliwy do
kotów i innych zwierząt; jest kontaktowy i bardzo pragnie miłości. Znaleziono go
na ul. Różowej 26.X.2011r
Koper – 3-latek, przywieziony do Schroniska 5 grudnia 2011r. Znaleziono go na wałach
Kanału Ulgi w Opolu. Istnieją uzasadnione podejrzenia, że „znalazca” psa był po prostu
jego właścicielem, który chciał się pozbyć psa i wymyślił bajeczkę.
Psiak jest zgodliwy, po zachowaniu widać, że był psem domowym.
Jak więc widać opisane trzy przypadki świadczą tylko o bezduszności ludzi, którzy
zapewne co niedzielę biegają do kościoła i proszą swojego Boga o szczęście dla siebie.

piątek, 30 marca 2012

PG nr 1 w Opolu - Dni Nauki i Kultury






27marca 2012 roku w Państwowym Gimnazjum nr 1 z Oddziałami Integracyjnymi,
im. Polskich Noblistów, w Opolu, odbyły się po raz kolejny Dni Nauki i Kultury,
tym razem pod hasłem:” Nasze pasje – oknem na świat”.

Jest to bardzo ciekawa inicjatywa, gdyż pozwala pokazać przez młodzież szkolną
sobie wzajemnie, swoje pasje, swoje zainteresowania.
Przygotowania do finału Dni są prowadzone etapami. Wcześniej ogłasza się konkursy
z różnych dziedzin, w których udział może brać młodzież zarówno ze szkół podstawowych,
jak i gimnazjów. Potem wyłania się laureatów poszczególnych konkursów. W tym roku
były takie konkursy, takie jak: polonistyczny, plastyczny, matematyczny, fizyczno –
techniczny, fotograficzny, teatralny (obcojęzyczny).
Młodzież przygotowuje również prace, które wynikają z zainteresowań. Jedni interesują się
na przykład astronomią, inni komputerami czy fotografią, a jeszcze inni japońską sztuką
Origami.
Część artystyczną przygotowuje również młodzież pod opieką nauczycieli. Uczniowie biorą udział w poszczególnych punktach występów podczas których prezentują to, co potrafią
robić najlepiej i to co lubią robić. Jedni śpiewają lub grają na instrumentach, inni wolą
organizować przedstawienia teatralne, jeszcze inni tańczyć.
Finał tych wszystkich przygotowań to właśnie taki dzień, jak dzisiaj; to i święto dla Szkoły,
jak i okazja do zaprezentowania się szerszemu gronu. Na udział w finale Dni Nauki i
Kultury zaprasza się władze miasta, władze zaprzyjaźnionych instytucji, rodziców dzieci
szkół podstawowych, aby mogli zobaczyć, jak wygląda Szkoła do której ewentualnie poślą
swoje dziecko. Byli również obecni goście z innych państw( w ramach wymiany zagra-
nicznej Comenius), z Litwy, Rumunii, Ukrainy, Bułgarii, Turcji i Estonii
Dzisiejszy dzień rozpoczął się o godz. 9.00. Na auli odbyło się otwarcie Dni przez dyrektor
Zespołu Szkół w skład którego wchodzi PG nr 1 – p. Alicję Mielniczuk. Wystąpił chór,
a potem wręczano nagrody finalistom konkursów z różnych dziedzin. Kolejnym punktem
programu Dni były występy artystyczne  zorganizowane przez młodzież gimnazjalną.
Tańczono (balet), śpiewano, grano, przedstawiono krótką scenkę z puentą.
Na auli przedstawiano też różne ciekawostki naukowe, np. z fizyki.
Równolegle w klasach, nauczyciele prowadzili dla młodzieży warsztaty z różnych przed-
miotów, np. z biologii, chemii, fizyki, matematyki, geografii, informatyki. Zainteresowanie
było duże, bo można było się dowiedzieć wiele ciekawych rzeczy.
Na korytarzach szkolnych były wystawy prac oraz przedmiotów, które pomagają w rozwoju
różnych pasji młodzieży. Można było więc zobaczyć zdjęcia przedstawiające „Walory przy-
rodnicze Opolszczyzny”, zdjęcia wykonane w ramach pasjonowania się fotografią, itp.
Pokazano trofea zdobyte przez młodzież w sportowych zmaganiach. Na jednym ze stanowisk
można było zobaczyć baletki i ubiór baletnicy, a na innym młody pasjonat Origami – Piotrek
- prezentował swoje prace ( a miał się czym pochwalić). Inni pokazywali prezentację multi-
medialną dotyczącą ich zainteresowań – astronomii. Były też pokazane różne gry planszowe i
logiczne.
Trzeba przyznać, że Dni Nauki i Techniki wypadły imponująco. Trzeba sobie też zdawać
sprawę z tego, że organizacja takiej imprezy szkolnej to ciężka praca Dyrekcji, Grona Peda-
gogicznego i młodzieży, którzy poświecili na to mnóstwo swojego czasu. Ale opłaciło się.

piątek, 23 marca 2012




W zasadzie mógłbym ten tekst zacząć tak, jak ten poprzedni: w schronisku dla zwierząt
panuje duża rotacja. Jedne psy idą do nowych właścicieli, a drugie trafiają do Schroniska.

Na początku apel do ludzi, którzy chcą adoptować psa ze schroniska: proszę się dobrze
zastanowić nad wyborem psa. Nie należy się kierować tylko wyglądem psa, bo szybko
następuje bolesne rozczarowanie i pies trafia  spowrotem do schroniska. Po co narażać
siebie i zwierzę na niepotrzebne stresy? Piszę o tym, bo niedawno pewna pani redaktor
koniecznie chciała wziąć ze schroniska młodą labradorkę. Obsługa schroniska mówiła
tej pani, że suczka nie nadaje się do mieszkania, bo nie ma tresury i jest zbyt żywiołowa.
Nie pomagały tłumaczenia – pani redaktor się uparła, wzięła psa i….na drugi dzień
rano był odwieziony do schroniska, a pani redaktor dopiero wtedy przyznała, że faktycz-
nie psiak nie nadaje się do mieszkania, a na podwórko, przynajmniej do czasu przejścia
tresury.
Obecnie jest podobna sytuacja: młoda para upatrzyło sobie suczkę, która już raz wróciła
z adopcji, bo demoluje mieszkanie, gdy zostaje sama. Obsługa tłumaczy, że to zły wybór.
Zapewne efekt będzie ten sam co poprzednio, ale ludzie nie mogą zrozumieć, jak im się
tłumaczy. wolą przekonać się boleśnie na własnej skórze.

A teraz parę słów o tytułowym psie, a raczej suce. Została przywieziona do schroniska
23 marca z ulicy Tysiąclecia. Była widywana już od dłuższego czasu na Kolonii Gosławic-
kiej, gdzie żebrała o jedzenie. Do schroniska trafiła brudna i zaniedbana. Nie posiada
chipa, więc nie można ustalić jej właściciela i losów. Suka jest mieszańcem Bernardyna,
w  wieku ok. 8 lat. Teraz trzeba ją odkarmić i dopiero potem wysterylizować, zaszczepić.
I do tego stanu doprowadzili psa ludzie...

czwartek, 22 marca 2012

Schronisko w Opolu - Misiek i Morsia



W Miejskim Schronisku dla Zwierząt Bezdomnych w Opolu rotacja zwierząt trwa cały czas.
Jedne zwierzaki znajdują dom, inne go niestety tracą i trafiają do Schroniska.

Dziś parę słów o zwierzakach przeznaczonych do adopcji. Biorąc zwierzę ze Schroniska
mamy pewność, że jest zaszczepione, wysterylizowane i zdrowe. Ale, tak, jak ludzie – tak i
zwierzaki mają różne charaktery, nawyki, przyzwyczajenia. Adoptowane zwierzę można
zwrócić do schroniska do 2-ch tygodni nie ponosząc żadnych kosztów, bo opłata adopcyjna
(50zł) jest zwracana. Dlaczego tak jest?
Otóż pracownicy schroniska sumiennie podchodzą do adopcji, sprawdzają warun-
ki do jakich trafia zwierzę, wymagane są wizyty w schronisku, aby poznać trochę upatrzone
zwierzę, nowy właściciel jest informowany o wszystkim, co wiadomo o przekazywanym
zwierzęciu. Czasem jednak okazuje się, że zwierzę „kamuflowało” swoje zachowania, które
pokazuje dopiero, gdy zadomowi się. Dlatego właśnie można adoptowane zwierzę zwrócić
do schroniska. To żaden wstyd, a lepsze to niż wyrzucanie zwierzaka na poniewierkę.
A teraz kilka słów o dwóch  psiakach czekających na ciepły dom.
Misiek to duży pies, mieszaniec haskiego. Naprawdę wygląda jak misiu, bo ma bujną sierść.
Jak o haski, nie lubi kotów i ich szuka, aby się z nimi „rozprawić”. Na inne psy reaguje różnie.
Z tych powodów nie można go więc spuszczać na spacerach ze smyczy, bo nie będzie rea-
gował na wołanie, gdy złapie trop.
Nie lubi też, gdy ktoś się kręci koło niego, gdy się pożywia, potrafi zareagować agresywnie.
Tak samo wykazuje agresję, gdy widzi kogoś z kijem(może był bity).
Z drugiej strony wiadomo, że lubi dzieci i chętnie się bawi, gdy rzuca się mu piłkę.
W schronisku przebywa od 10 marca, a w sumie ma 2 lata, więc jest młodym psiakiem. Jego
cechą charakterystyczną są oczy: każda źrenica innego koloru.
Morsia to roczna suczka, mieszanka wyżła. Jak w takim wieku to „żywy” pies skory do
spacerów i zabaw. Gdy miała 4 miesiące została adoptowana przez ludzi, którzy obiecywali
opiekę, ciepły dom. Niestety okazało się to nieprawdą, bo pies był przez większość dnia
nie pilnowany i uciekał. Początkowo wracał do schroniska, ale potem był znajdywany coraz
dalej od domu. Jego opiekunowie początkowo odbierali psa po znalezieniu, ale ostatnio
stwierdzili, że już  nie chcą psa i dlatego od stycznia psiak mieszka w schronisku. Suka jest
na tyle młoda, że przy odpowiedniej pracy z nią może być mądrym i posłusznym psem.

poniedziałek, 19 marca 2012


Temat azylu dla zwierząt przy ulicy Wrocławskiej w Opolu, który założyły dzieci powraca
co jakiś czas w moich publikacjach, bo nadal uważam, że nie jest rozwiązany.

Chcę wyjaśnić, sprawę azylu, bo uważam, że nie do końca wszyscy mówią prawdę,
a niektórzy działają w dobrej wierze, ale przyczyniają się do tworzenia czegoś,
czego nie powinno być.
Uporządkujmy więc fakty. Dzieci znalazły sobie parę lat temu (4)pustostan przy ulicy Wroc-
ławskiej. Trochę go odgruzowały, aby móc tam przebywać. Oprócz pustostanu znalazły
też zwierzęta, którymi postanowiły się opiekować.
Kolejnym faktem jest chęć narobienia wrzawy medialnej przez red. MK z NTO, która zamiast
pomóc dzieciom, postanowiła opisać tylko pozytywne strony procederu, a ukryć te negatywne
i przez to tylko im zaszkodziła. Na współpracę z NTO, a konkretnie z redaktorką MK
nie ma co liczyć, bo tej pani zależało tylko na narobieniu hałasu, a nie pokazaniu prawdy. W
zasadzie nie ma się co dziwić, bo to normalna praktyka dziennikarzy zawodowych, którzy
szukają tylko sensacji, a nie wnikają głębiej w temat.
Fakt kolejny to wizyta u Prezydenta R. Zembaczyńskiego i nakręcenie przez TVN, równie
stronniczego programu, co teksty p. MK,. Tym razem jakaś redaktorka mająca marne pojęcie
o swoim zawodzie i o temacie, w którym zabiera głos( azyl) poszła śladem red. MK (kole-
żanki?) pokazała tylko stronę „za”, obiecała najmłodszemu opiekunowi zwierząt zajęcie
się jego karierą dziennikarską (chłopak chce być dziennikarzem i fotografem) i…wróciła
dumna z siebie do Warszawy.
Przy okazji w sprawę wciągnięto powiatowego weterynarza, i fundację ELPIS z Krakowa.
Następny fakt to podpisanie przez prezydenta R. Zembaczyńskiego porozumienie z dziećmi,
na mocy którego przekaże stowarzyszeniu na siedzibę pustostan, gdy tylko zakończy się
proces rejestracji stowarzyszenia.
W pustostanie zajętym bezprawnie przez dzieci ma być równocześnie świetlica, działająca
pod egidą Szkoły Podstawowej nr 8 i siedziba Stowarzyszenia, a do tego mają się tam plątać
zwierzaki, które będą zapewne podrzucane tam przez „miłośników” zwierząt, tak jak do
schroniska (a co będzie, jak podrzuci ktoś rottwailera, tak jak kiedyś do schroniska?).

Przed napisaniem niniejszego tekstu byłem w azylu, rozmawiałem z p. Alicją, która zakłada
stowarzyszenie mające się opiekować zwierzętami i rozmawiałem z dziećmi. Oprowadziły
mnie po „swoim” królestwie.
Pani Alicja przyznała, że przychodzą paczki dla zwierząt z żywnością, czy zabawkami.
Wie, że jest to zbiórka darów nigdzie nie zgłoszona, ale paczki są ewidencjonowane.
Ze słów p. Alicji wynikało, że nie przychodzą natomiast żadne datki pieniężne.
Na pytanie, kto się zajmuje zwierzętami pod względem weterynaryjnym, uzyskałem odpo-
wiedź, że robi to za darmo pani weterynarz(nazwiska nie wymienię, bo za reklamę pieniędzy
nie wziąłem). Miejmy nadzieję, że wystarczy pani weterynarz pieniędzy na szczepionki,
środki opatrunkowe, sterylizacje i kastracje. No i oczywiście chęci, bo umowy nie ma na
darmowe leczenie zwierzaków.
O procesie adopcyjnym usłyszałem, że Bartek(przyszły dziennikarz) daje ogłoszenia o
zwierzakach do adopcji(w internecie), spisuje dane adaptatora, jest podpisywana umowa
adopcyjna, a po dwóch tygodniach dzieci kontrolują jak zwierzę jest traktowane.
Pani Alicja stwierdziła, że właścicielka fundacji ELPIS z Krakowa przyjechała do Opola,
zrobiła dzieciom szkolenie z opieki nad zwierzętami i dała im upoważnienie do zawierania
umów adopcyjnych.
Zainteresowałem się dlaczego ktoś miałby być tak lekkomyślny, aby dawać upoważnienie
na zawieranie w swoim imieniu umów, nieprofesjonalistom ( a dzieci nie są profesjona-
listami, podobnie, jak ich rodzice – członkowie stowarzyszenia).
W kontakcie telefonicznym z właścicielką ELPIS-u, panią Renatą ustaliłem, że owszem
odbyło się coś w rodzaju krótkiego instruktażu, na co zwracać uwagę przy opiece nad
zwierzętami, ale żadnego upoważnienia na zawieranie umów w imieniu ELPIS-u, dzieci nie
mają.
Wracając jeszcze do rozmowy z panią Alicją dowiedziałem się, że prąd do pustostanu
doprowadzi „miasto”, a wewnętrzną instalacją zajmie się ktoś prywatny. Poza tym w pusto-
stanie powstaną kojce, pokój kwarantanny, pokój chorych. Pani Alicja dodała też, że obecnie
jest kilku chętnych sponsorów na finansowanie działalności opiekuńczej.
Spytałem też, co pani Alicja na to, że prezydent R. Zembaczyński publicznie, kategorycznie
stwierdził, że w przekazanym pustostanie nie będzie żadnych zwierząt.  Rozmówczyni
uśmiechnęła się i powiedziała, że widocznie Pan Prezydent nie wie co podpisuje(porozu-
mienie z dziećmi), bo tam jest napisane o stowarzyszeniu powstałym dla opieki nad zwierzę-
tami, więc w siedzibie stowarzyszenia będą zwierzęta, bo takie jest prawo.

I na tym można by zakończyć artykuł, bo to dobre podsumowanie na nieudolność urzędników
przy jednoczesnym sprycie drugiej strony.
Dodam jednak jeszcze parę słów: pierwszy artykuł zacząłem od stwierdzenia, że to trudna
sprawa, bo z jednej strony wchodzi w grę inicjatywa dzieci, a z drugiej bezprawne działanie.
Nadal uważam, że prezydent R. Zembaczyński źle rozporządził mieniem miasta i stworzył
precedens, na podstawie którego każdy kto znajdzie sobie pustostan będzie mógł liczyć na
podarowanie mu go przez Ratusz, a w dodatku jeszcze będzie się upominał o jego, choćby
częściowe uporządkowanie. Po drugie, jak Ratusz wyobraża sobie, że w pomieszczeniach
będzie świetlica szkolna i zwierzęta, choćby w kojcach? Dzieci ze szkoły będą przebywały
w niezbyt przyjemnie pachnących pomieszczeniach? Co na to Sanepid? Czy ktoś pytał
o zdanie lokatorów budynku przy którym powstał dziki azyl?Czy Ratusz ma
nadmiar funduszy i wolnych pomieszczeń, że tak nimi szasta?
Uważam, że gdyby intencje wszystkich były czyste, to te deklarowanych „parę” zwierzaków
mogłoby być w domach dzieci, lub ich rodzicie założyliby stowarzyszenie, sami znaleźli
lokal na siedzibę, podpisali umowę na opiekę weterynaryjną i pilnowaliby zwierząt, aby
nie uciekały im poza siedzibę, prowadzili legalne zbiórki na rzecz zwierząt, a na końcu
zaprosiliby NTO i TVN. Niestety akurat wszystko jest na odwrót, czyli stoi na głowie, a
w dodatku ktoś otrzymał w prezencie od Miasta parę pomieszczeń.
Myślę, że to kolejny przykład na nieudolność prezydenta R. Zembaczyńskiego i jego
urzędników, a o „azylu” będziemy jeszcze słyszeć, ale w niezbyt przychylnym świetle.